o chwaleniu słów kilka
Presja na chwalenie dzieci jest ogromna. Chwalmy dzieci, nagradzajmy słoneczkami za dobre zachowanie, na każdym kroku pokazujmy, jak pięknie jedzą, rysują, zjeżdżają na zjeżdżalni i same się ubierają. To przecież dzięki naszym pochwałom dzieci będę mieć wyższe poczucie własnej wartości, będę w siebie wierzyć. Czy aby na pewno?
Czasami mam wrażenie, że traktujemy nasze dzieci jak przysłowiowe psy Pawłowa: coś nam się podoba: dajemy nagrodę: chwalimy. I na odwrót: coś nam się nie podoba: to bang! wlepiamy karę. Bazujemy na wzmocnieniach pozytywnych i negatywnych, zapominając, że nasze dzieci nie są pustymi, czarnymi skrzynkami. Wprawdzie większość dzieci wytresować się da ( tak, jak i zapewne większość dorosłych) jednak czy tego właśnie chcemy?
Musimy pamiętać, że nagrody i pochwały to łakomy kąsek, od którego bardzo łatwo się uzależnić. Nasze mózgi uwielbiają ten moment oczekiwania na pochwałę, ten zalew dopaminy*, który wypełnia nasze ośrodki nagrody w mózgu. Ktoś w tym momencie może prychnąć z oburzenia: uzależnić to się można od alkoholu czy narkotyków, ale od pochwał? Mechanizm każdego uzależnienia jest z grubsza ten sam. Uzależnienie od pochwał, chociaż wielu osobom może pomóc w ‚wychowaniu”, często i gęsto objawia też wiele negatywnych skutków.
Po pierwsze poprzez ciągłe chwalenie nie dajemy naszym dzieciom możliwości samodzielnego odkrycia, co im się podoba i co tak naprawdę sprawia im przyjemność. O jaki piękny rysunek! Jak ty pięknie tańczysz! Jaka śliczna babka z piasku! Kilka takich zachwytów i dziecko jest ugotowane: już nie będzie rysować, tańczyć i lepić babek z piasku, bo to sprawia mu przyjemność, ale będzie to robić przede wszystkim dla mamy/taty/ babci/ pani w przedszkolu. Aprobata najbliższych staję się ważniejsza niż radość płynąca z wykonywanej czynności. Przytaczając słowa duńskiego terapeuty Jespera Juula: dziecka punkt widzenia na życie zmienił się z ‚być’ na ‚potrafić’- z ‚istnieć’ na ‚osiągać’.
Po drugie pochwały mogą spowodować, że w niedalekiej przyszłości naszemu dziecku przestanie się chcieć. Jeśli na każdym kroku będziemy podkreślać wyjątkowość i zdolności naszego dziecka to nie trudno sobie wyobrazić, że przy pierwszym zderzeniu z rzeczywistym światem dozna ono ( najłagodniej mówiąc) bolesnego szoku. Oto okaże się bowiem, że wszyscy wokół niego umieją wspaniale rysować, tańczyć i lepić babki z piasku. Ba! Niektórzy będą to robić nawet lepiej od niego. Nagle okaże się, że to nie same zdolności czy wysoka inteligencja są ważne, ale wysiłek i praca. I że porażki są ważne. I dążenie do celu. A dziecku wychowanemu na pochwałach, z tym często iluzorycznym poczuciem własnej wartości i posiadanych zdolności, porażki i wysiłek będą mówić, że nie jest ono dość dobre. Łatwiej mu się będzie wycofać, niż podjąć wyzwanie.
Co więc robić? Nie chwalić w ogóle? Co zamiast pochwał?
Jak we wszystkim poszukajmy złotego środka. Ale o tym następnym razem.
Write a Comment