Trudne dzieci
Co krok napotykam na trudne dzieci. Rozpuszczone, wchodzące na głowę, wrzeszczące bez przyczyny, zbuntowane. Mali manipulatorzy. Owinęły sobie rodziców wokół palca i robią co chcą. I ci rodzice- nie potrafiący stawiać jasnych granic, leniwi, pobłażliwi, roszczeniowi.
Brzmi znajomo?
Termin trudne dziecko na stałe zagościł w naszym języku. Jest powszechnie używany w przedszkolach, szkołach, mediach oraz często również w naszych domach. Nie przepadamy za nimi. W przedszkolu trudne dzieci biją kolegów i nie wykonują poleceń, więc najczęściej można spotkać je za karę w kącie. W sklepie rzucają się na ziemię i wpadają w histerię, gdy rodzic nie chce kupić im czekoladowego batonika. W domu rzucają zabawkami, krzyczą, czasem przesadnie płaczą, aby postawić na swoim. Ich wachlarz zachowań jest szeroki- i z reguły ma na celu wymuszenie na drugiej stronie spełnienia własnych zachcianek, przeforsowanie własnego zdania. Te dzieci testują granice. Trzeba więc smarkaczowi pokazać, kto tu rządzi!
Czy aby na pewno?
Rozprawmy się z kilkoma powszechnymi mitami, które przyjmujemy za pewność zupełnie się nad nimi nie zastanawiając:
Dzieci manipulują: Jesteś pewny, że osóbka, która ledwo przekroczyła metr wzrostu i nie umie wiązać sobie sama butów ma na tyle rozwinięte zdolności poznawcze, aby móc manipulować dorosłą osobą? Ekm….?
Dzieci testują granice: A kto z nas tego nie robi? Testujesz granice, gdy za miastem gnasz 100km/h zamiast przepisowych 90km/h. Testujesz granice, gdy mówisz: przebiegnę jeszcze kilometr, chociaż czujesz, że dla twojego organizmu to może być na dziś za dużo. Gdy pijesz kolejne piwo i zjadasz kolejne ciastko. Wszyscy od czasu do czasu testujemy własne granice.
Dzieci chcą postawić na swoim. Jak my wszyscy.
Dzieci się buntują. Jak my wszyscy. A ponieważ mają mniejszą autonomię i wolność to i buntują się częściej.
Dzieci nie chcą współpracować. Musimy zdać sobie sprawę i jasno powiedzieć, że bycie w relacji z tobą jest dla twojego dziecka najważniejszą rzeczą pod słońcem. Bycie w relacji z tobą równa się przetrwanie. Myślisz, że dziecko naprawdę może nie chcieć z tobą współpracować? To tak, jakby skazać się na pewną śmierć.
Dzieci chcę zwrócić na siebie uwagę. Jak my wszyscy. Każdy z nas chce i potrzebuje uwagi innych ludzi. Dzieci nie są wyjątkami. Tłumaczenie, że dziecko chce zwrócić na siebie uwagę to takie trochę masło maślane, które nic nie tłumaczy….
Dziecko specjalnie się tak zachowuje ( w domyśle, żeby zrobić nam na złość). Tutaj znowu odwołam się do badań naukowców, którzy jasno mówią, że żeby zrobić innym na złość trzeba mieć wysoko rozwinięte procesy poznawcze, rozwiniętą teorię umysłu innych ludzi (czyli zdolność ‘czytania’ w myślach innych osób). Twoje dziecko nie jest w stanie być złośliwym w celowy i wyrachowany sposób, o jaki go podejrzewasz.
A teraz bądźmy ze sobą szczerzy. Czy my jako dorośli ludzie zawsze jesteśmy dobrzy i grzeczni? Osobiście nie znam takiej osoby, ale może ty taką znasz? Każdy z nas jest czasem trudny. Jednak na nasze dorosłe bycie trudnym znajdujemy liczne wymówki. Gorszy dzień w pracy, stres, przemęczenie, niskie ciśnienie. I ta niemiła pani urzędniczka w okienku.
Gdy dziecko jest trudne nagle przestajemy wiedzieć złożoną sytuacją. Zamiast tego widzimy małego histeryka, buntownika, manipulatora, rozpieszczone i rozwydrzone dziecko, które nie zna granic. I z całą swoją energią zabieramy się za jego naprawianie..
Wierzymy, że trudne zachowania to wina dziecka (albo rodzica, który rozpuścił, nie postawił granic itd) – dziecko po prostu nie chce być grzeczne. Dziecko nie chce z nami współpracować. Dziecko nie chce nas słuchać. Naszym zadaniem jest więc przekonać dziecko, aby zechciało. Tresurą, groźbą, karą, warunkową uwagą, nagrodami, pochwałami.
A może czas dokonać w naszym podejściu do dzieci małego przewrotu kopernikańskiego? Może czas spojrzeć na dziecko jako osobę, która chce współpracować, która liczy się z naszym zdaniem, która chce być grzeczna. Może czas zobaczyć w dziecku osobę, która chciałaby być grzeczna jeśli tylko by umiała….
“Dzięki badaniom prowadzonym przez ostatnie 50 lat nasza wiedza na temat zachowań dzieci znacznie wzrosła. Można ją podsumować następująco: Dzieci sprawiające trudności wychowawcze są trudne, ponieważ brak im umiejętności, które pozwoliłyby im zachowywać się inaczej”
Dr Ross W. Green, profesor Harvard Medical School
Każde dziecko jest grzeczne, jeśli potrafi. Każde dziecko współpracuje, jeśli potrafi. Spróbuj zobaczyć dziecko przez takie soczewki, a nagle zrozumiesz, że jego trudne zachowania to często komunikat kierowany do ciebie. Komunikat, który mówi: nie potrafię jeszcze tego zrobić, to dla mnie za trudne, pomóż mi!
Spróbuj spojrzeć na trudne zachowania dziecka jako komunikat o jego problemach, a nie jako przejaw złej woli czy krnąbrności. Dziecko bije, krzyczy, płacze, jęczy nie dlatego, że tak chce. Ale ponieważ tu i teraz nie umie inaczej. Nie potrafi w inny sposób powiedzieć koledze, żeby zostawił jego zabawki. Nie zna innego sposobu, aby zakomunikować rodzicowi, że jest zbyt zmęczony, aby teraz towarzyszyć mu w zakupach. Nie wie, w jaki inny sposób powiedzieć nauczycielce, że te zadania z matematyki są dla niego zbyt trudne. Gdy dziecko ma złamaną nogę nie każesz mu skakać przez płotki, ani nie motywujesz naklejkami do biegu na sto metrów. Ale bez zastanowienia wysyłasz go do kąta za to, że nie zdobył jeszcze wystarczających umiejętności komunikacyjnych i w inny sposób nie umie jeszcze bronić własnych granic. Przekupujesz go nagrodami, aby siedział cicho przez 30 minut, chociaż być może dziecko nie jest jeszcze gotowe na to, żeby tyle wysiedzieć. Bez problemu dostrzegasz złamaną nogę, ale nie chcesz zobaczyć, że trudne zachowania dzieci mogą wynikać z braku pewnych umiejętności. A ich brak nie wynika z lenistwa czy opozycji dziecka. Bywa, że jest naturalnym etapem rozwoju (jak osławiony ‘bunt’ dwulatka) czy wynika z rozwoju mózgu dziecka (trudność w regulacji własnych emocji i utrzymania uwagi, który jest spowodowany kształtowaniem się dopiero kory przedczołowej mózgu).
Każde trudne zachowanie dziecka powinniśmy traktować jako komunikat kierowany do nas. Zamiast karać trudne zachowania dziecka zacznijmy szukać, jakie są ich przyczyny. To nie zachowania same w sobie są ważne, ale odpowiedź na pytanie: dlaczego? Dlaczego Jaś uderzył Franka? Dlaczego moja córka wpada w ‘histerię’ podczas zakupów? Dlaczego Ola tak mocno przeszkadza w czasie zajęć z matematyki? Zmień swoje soczewki. Zamiast naprawiać dziecko pomyśl, jak wspólnie z dzieckiem możecie rozwiązać trudności, które dziecko (lub które razem) napotkaliście na drodze.
58 Comments
Z chęcią przeczytałam Pani artykuł. Jestem rodzicem bliskościowym i wszystko, co w nim jest opisane jest dla mnie jasne i zrozumiale. Od zawsze staram się patrzeć na moją trzyletnią córeczkę przez takie właśnie “soczewki”. Nie nazwałabym jej trudnym dzieckiem, również nie wierzę w “zdolności manipulacyjne” Maluchów, nie zostawiam dziecka “do wypłakania się”, ale raczej podpowiadam, że jestem i co ono może czuć, co ja czuję i jakie moglibyśmy wspólnie znaleźć rozwiązanie. No i właśnie. Czuję się niepewnie z moimi podsuniętymi rozwiązaniami. Córeczka krzykiem i płaczem histerycznym zabiega o każdą ważną dla niej rzecz (w sensie sytuację, przedmiot, rację itp.) Czasami są to rzeczy, na które ja się nie zgadzam. Chociażby ze względu na bezpieczeństwo. I nawet nie dla zasady, czy sztywnej konsekwencji, bo o ile stawianie granic uważam za ważne, to trzymanie się konsekwentnie jednej zasady, zawsze i przezawsze jest dla mnie nieżyciowe i sztuczne (my sami pozwalamy sobie na lody np. wiedząc, że poczujemy się po nich źle 😉 ) Brakuje mi słów, którymi mogę zwrócić się do swojego dziecka. Kiedy np. w swojej złości córeczka wykrzykuje, że chce już podnieść rzuconą pod swoje nogi zabawkę, ale “nie może”, ja po postu nie wiem co odpowiedzieć. Przecież wiem, że może, że wystarczy się schylić, na końcu języka mam słowo “wymuszasz”. Dawno wyzbyłam się chęci udowadniania”kto tu rządzi”, ale nie ukrywam, że podnosząc tę zabawkę czuję niesmak. Kolejne podobne zachowania córeczki namnażają się. Ostatnio najczęściej odpowiadam jej “wiem, że możesz”. Ja jej zaprzeczam, ale może w ten sposób wyznaczam granicę? Czy tak powinno być? Czy słowa, które w takich sytuacjach przychodzą mi do głowy: “przecież to absolutnie nie jest powód do płaczu; powiedz to “normalnie” bez krzyku, bo ja nawet nie mogę Cie zrozumieć” są “dozwolone”??? Przecież oczekuję niemożliwego. Oczekuję, by trzyletnia dziewczynka uspokoiła się sama, neguję jej uczucia, dyktuje kiedy może płakać, a kiedy nie. Sprzeczności w mojej głowie jest wiele.
Mam podobnie ze swoim dwulatkiem. Wydaje mi się, ze dziecko, kiedy już totalnie się zakreci w swoich emocjach i zachowuje się nielogicznie i sprzecznie, itp., potrzebuje jeszcze więcej naszej cierpliwości. Czyli jak rzuca ta zabawke i chce podnieść ale nie podnosi i w ryk, to pytam, czy chcialbys, zebym Ci pomogla podnieść? Zazwyczaj slysze tak. Gdybym się unosila duma, ze nie, nie podniosę, co mi będzie gowniarz mna rzadzil;), to by to zle wszystko wyszlo.. Już tak ze dwa razy w to weszłam i dziecko zapada w jeszcze wieksza bezradność.
Czyli w skrocie: tak, zawsze pomoc, podnieść, przynieść, zapytać czego jeszcze potrzebuje. Dziecko potrzebuje się po prostu upewnić, dowiedzieć, czy w KAZDEJ sytuacji, bezwzględnie każdej, kiedy wpada w szal i kiedy jest spokojne, może na nas liczyc i mieć w nas oparcie, pomoc. Dlatego w chwilach turbulencji prośby i krzyki sa tak irracjonalne i ciężkie. Bo przez ta burze emocji musi się przebic jakas dodatkowa potrzeba upewnienia się.
Wiec ja przymykam oko na swoje widzimisię, swoje niechęci i swoja dorosla dume i po prostu JESTEM. jestem blisko, pomagam, bo widze, ze dziecko tego potrzebuje.
A gdy dziecko się już przytula i czuje, ze oddech się uspokaja, lzy nie leca, dziecko wraca do normy, za krotki czas inicjuje rozmowe, która ucze dziecko co lubie, czego nie lubie, co mogę, co jest dla mnie trudne, itp.. To dopiero po opadnięciu emocji i po bezwarunkowym byciu blisko jest czas na jakiekolwiek pogadanki i proby wpływania na dziecko;)
Ano właśnie. Bardzo dziękuje za ten wpis. Zapomniałam, że przecież są chwile, kiedy spokojnie możemy porozmawiać z naszym dzieckiem i wrócić do przykrego zdarzenia. Zapomniałam, że najczęściej tak dzieje się u mnie w domu i , że to naprawdę pomaga. Wyciągnęła mnie ta myśl z mojego poczucia bezradności 🙂
Od szesnastu lat mam okazję obserwować bardzo różne rodziny, z dziećmi w wieku od niemowlęctwa do okresu pokwitania. I z całym przekonaniem stwierdzam, że tak, są dzieci, które – mimo że są małe – potrafią manipulować, które postępują bardzo złośliwie. Czy to wina wychowania? Być może. Ale nikt mi nie wmówi, że jeśli podczas bardzo sympatycznych zajęć pięcioletni chłopiec się na mnie wypina tyłkiem, a jak proszę go, by tego nie robił, bo sprawia mi to przykrość, a on to powtarza, tylko że tym razem ściągnąwszy spodnie, to że to jest głębia jego dojrzałości. Dużo pięknych słówek w tym artykule, ale niestety nie poparte niczym z rzeczywistości.
@ Glorii
Wychowanie małego dziecka jest przede wszystkim wielką lekcją dla nas samych- rodziców. Ma Pani wiele pytań i wątpliwości odnośnie swojego postępowanie wobec córeczki i jest to jak najbardziej ok- my jako rodzice też się dopiero uczymy, doświadczamy, testujemy. Jak to ładnie ktoś powiedział :z rodzicielstwem jest jak z jazdą na rowerze, tego da się nauczyć tylko poprzez praktykę;)
3-latka to taki wiek, gdy dziecko dużo chce. I bardzo dobrze, że chcę-ma do tego prawo i ważne, żebyśmy mu też to prawo dawali. Ale jako rodzice też mamy prawo (a czasem nawet obowiązek) powiedzieć nie. To bardzo ważne, żebyśmy to nie naszym dzieciom mówili, bo dzięki temu dziecko poznaje, że inni ludzie mają swoje granice i uczy się radzić sobie z tym, że nie każda jego prośba czy zachcianka może być spełniona. Trudnością dla dziecka i dla nas rodziców jest to, że nawet jeśli dziecko na poziomie intelektu rozmumie nasze nie, to na poziomie emocji ma z tym dużą trudność. My dorośli też nie lubimy odmowy i też nie przepadamy za emocjami, których wtedy doświadczamy prawda? Jednak my umiemy już sobie z tymi emocjami radzić, dziecko dopiero się tego uczy. Najważniejsze co możemy zrobić dla dziecka to uszanować jego emocje- złość, frustrację, niezadowolenie, nawet jeśli nam wydają się one przesadzone, dla dziecka te emocje są realnością.
Dziekuje za Pani odpowiedz bo juz oczy mi nawierzch wychodzily od tych wywodow. Ja nie mowie ze dzieci sa zle z zasady. Nie kazdy to Damian z Egzorcysty ale nawet 10 miesieczny maluch potrafi wymuszac placzem I hysteria albo tez wszystkim co ma w arsenale (piosenki, tanczenie jesli wie ze to nas rozbawi kiedy probujemy trzymac powazny wyraz twarzy itd) zeby dostac to co chce czy zrobic to co chce. Ja przepraszam ale jak dziecko ze zloscia rzuca zabawki I twierdzi ze ich nie podniesie to jak mozna uwazac ze zrobienie to za niego pomoze w procesie wychowawczym? No rece opadaja. Niech wam jeszcze na glowe wejdzie… Troche sobie ludzie sami zaprzeczaja: skloro taki “maluch” nie jest w stanie manipulaowac ani zloscic sie swiadomie zeby cos udowodnic bo jest za maly I nie mozna go traktowac jak doroslego to czemu traktujecie go jak doroslego zbierajac po nim te zabawki zeby wiedzial ze zawsze moze na was liczyc – chcecie zeby zrozumial tak skomplikowany concept? Wiecie co z tej sytuacji zrozumie: ja tym cyrkiem rzadze. Powiem ze nie podniose to mama podniesie. I potem mamy co mamy…
brawo! Też tak uważam.
@ Magdalena
Myślę sobie, że gdy ktoś wypina na nas pupę może to rodzić w nas różne emocje: złość, gniew, poczucie niedocenienia naszej pracy. Nasze emocje są ważne, ale warto również zobaczyć, co za tymi emocjami się kryje? Co myślę o dziecku, które wypina na mnie pupę?
Sytuacja, którą Pani opisuje jest faktem: dziecko wypięło na panią pupę i zrobiło to powtórnie pomimo pani upomnień. Jednak pani wnioski: dziecko jest złośliwe i mną manipuluje są tylko i wyłącznie Pani interpretacją i oceną tej sytuacji. Ważne, żebyśmy nauczyli się rozróżniań nasze interpretacje od faktów.
Każdy z nas mógłby ta sytuacje zinterpretować inaczej. Ktoś inny na Pani miejscu mógłby stwierdzić: co się takiego dzieje na moich zajęciach, co się takiego dzieje z tym chłopcem, że reaguje w ten sposób? Może się nudzi, może czuje, że nie poświęcam mu swojej uwagi, może w to jest jego sposób na radzenie sobie ze stresem czy zyskiwanie uwagi kolegów?
To jakie założymy soczewki ma bardzo duży wpływ na to, jak zareagujemy na sytuację. Gdy widzimy dziecko poprze soczewki małych manipulatorów robiących nam na złość naturalną konsekwencją jest zerwanie relacji z dzieckiem, ‘dyscyplinowanie’ i kara ( a te metody, jak pokazuje coraz więcej badań nie uczą dziecka- raczej utwierdzają dziecko w jego trudnościach). Gdy patrzę na dziecko jako na osobę, która chciałaby być grzeczna, ale nie potrafi to daje sobie przestrzeń, aby razem z dzieckiem zacząć poszukiwań możliwości rozwiązania jego trudności. Jeśli np. pokazywanie tyłka jest najlepszą metodą jaką w tym momencie ma dziecko na zwrócenie na siebie uwagi to wspólnie zabieramy się do pracy nad tym, żeby dziecko nauczyło się innych, bardziej dla niego korzystnych metod na realizację swojej potrzeby bycia zauważonym
@Iza
czyli w Pani perspektywie sytuacja, gdy 10-miesięczne niemowlę swoim płaczem komunikuje nam swoje potrzeby jest przeżywanie tego jako wymuszenie z jego strony? Rozumiem, że trudno jest również Pani zrozumieć, że rodzic może podnieść za dziecko klocek, bo dla Pani oznacza to, że maluch rodzicem rządzi?
Tak sobie myślę, że rodzicielstwo może być bardzo trudne i wiązać się z wieloma negatywnymi emocjami, gdy płacz niemowlęcia postrzegam jako wymuszenie, a prośba 3-latka o podniesienie klocka wzbudza we mnie potrzebę walki o władzę…
Tak,tak… pieknie napisane i wszystko jest prawda,ale…Jak sie ma to do realnego zycia?My bylismy inaczej wychowywani i nagle musimy pilnowac sie na kazdym kroku na kazdym slowie i tonie glosu jakie kierujemy do dziecka.Przeciez my rodzice tez jestesmy ludzmi i mamy inne obowiazki zwiazane z zyciem rodzinnym.Bylam kiedys na kursie dla rodzicow dzieci w wieku 1-5 w Nowej Zelandii.Super sprawa.Jest metoda na takiego np. 3 latka- upominam 2 razy i mowie mu co sie stanie jesli nie poslucha.Olewa? Idzie na stoleczek i tam odsiaduje 3 mninuty(1mnin za kazdy rok zycia).Oczywiscie jesli protestuje, odliczam czas dopiero od momentu siedzenia spokojnie.Uwierzcie mi to dziala!Ale mozna ten typ dyscypliny stosowac dopiero od 3 roku zycia.Uwazam ze zycie to nie jest bajka i trzeba przygotowac malucha do zycia i na konsekwencje za takie czy inne zachowanie a czasu jest malo (do 5 lat)potem jest szkola i dramat z nauczycielami…
Jesli dzieci sa grzeczne i kooperuja ah…calowac,tulic ,chwalic ,rozpieszczac-nie mozna kochac za bardzo,zycie to nie jest bajka ale dziecinstwo moze nia byc 🙂
Wszystkim rodzicom, co maja watpliwosci, jak postepowac z dzieckiem goraco polecam ksiazke
“Jak mowic, aby dzieci nas sluchaly
Jak sluchac, zeby dzieci do nas mowily” Adele Faber, Elane Mazlish
Wszystko zaczyna sie od zrozumienia uczuc…
Lepszej ksiazki nie znalazlam.
Pozdrawiam zatroskanych rodzicow..
ja mówię,żeby sama podniosła skoro sama rzuciła (zabawkę) , mówię, że nic nie rozumiem jak krzyczy i mówi jednocześnie – działa – bezsensownych “fochów” coraz mniej
Ja jestem nauczycielem wychowania przedszkolnego. Mamą jeszcze nie jestem. Również z zaciekawieniem przeczytałam artykuł i muszę przyznać że dał mi do myślenia. Staram się w stosunku do dzieci nigdy nie postępować schematycznie, staram się z całych sił zrozumieć powód “złego” zachowania dziecka i pomóc, nigdy nie oceniam. Nasuwa mi się jednak pytanie, czy jesteśmy w stanie zupełnie uniknąć myślenia o dziecku jako o “trudnym” ( ze wymusza, ze buntuje się, ze nie chce współpracować czy próbuje zwrócić na siebie uwagę)? Wiemy, że to trudne zadanie przy jednym dziecku, a przy 20 ? Zgadzam się ze wszystkim, co Pani napisała, ale muszę przyznać że wczuwanie się w każde dziecko, zrozumienie i poszukiwanie właściwych rozwiązań bywa wykańczające :).
Nikt nie mowi, zeby krzyczec. Wystarczy bardzo spokojnie powiedziec: to ty rzuciles w zlosci ta zabawke i to ty ja musisz podniesc i jej n ie podnosic. Do dziewczyny z ponizej 16 letnim doswiadczeniem, dokladnie, moze jak ktos nie chce tego widziec to nie widzi, ja widzialam to juz u dwu latkow i nie wynikalo to wcale sa tego faktu, ze to nie moje dziecko jak to wiele rodzicow przedstawia, tylko tego co robilo. Dzieci doskonale wiedza co robia, oczywiscie nie wszystkie i nie w kazdej sytuacji, ale w duzej mierze, manipulacje maja opanowana do perfekcji, ale uwaga tylko na rodzicach, na nauczycieli czy nianie to nie dziala, bo dzieci wiedza, ze nie moga sobie na to pozwolic. Dzieci robia tyle na ile im pozwolisz.
A ja sie nie zgadzam. Po 10 latach jako niania odchowaniu z 20stki albo i wiecej malych szkrabow, przebywajac z nimi niejednokrotnie dluzej niz sami zapracowani rodzice, nie wierze w atrachment parenting ani bezstresowe wychowanie. Ja rozumiem, ze ktos kto wychowal jedno czy dwojke dzieci, moze miec takie poglady, z wiadomego wzgledu: nasze dzieci sa male tylko raz, jak juz przekrocza pewna bariere wiekowa to nie ma odwrotu. My natomiast kierowani surowoscia naszych relacji w ‘patologicznych’ rodzinach (patologicznych w sensie dzieciakow biegajacych po podworku samemu do nocy, czy zostawanie samemu w domu kiedy rodzice sa pracy, w dzisiejszych czasach ktos zaraz by zadzwonil po opieke socjalna), probujemy dac dziecku wszystko czego chce tylko po to, zeby kiedys powiedzialo, bo mama to byla super. Ale jaka lekcje dajemy wtedy dziecku? Ze 3 latek nie moze sie schylic po zabawke, ktora samo rzucilo na podloge? Taka, ze po 1. mama zawsze bedzie obok, zeby zrobic za mnie cos czego ja nie chce po 2. moge robic co chce, bo mama I tak zrobi wszystko, zeby mi pomoc po 3. kiedy dorosne nie bede wiedzial, ze narkotyki czy kradziez sa zle I nie mozna ich probowac, bo skoro mama mi pozwala na wszystko I zawsze zrobi to co chce, to dlaczego mam nie sprobowac narkotykow, kradziezy czy czegokolwiek innego. Dajemu dziecku jasny przekaz: nie ma granic, nie ma etyki I moralnosci, bo jedynie nie podnoszac tej zabawki sprzed 3latka, nauczymy go, ze to on ma ja podniesc jesli ja rzucil, I to on ma przeprosic kogos jesli wyrzadzil krzywde czy to on musi isc do szkoly I pracy, bo mama tego za niego nie zrobi. Jestem rowniez nauczycielka wychowania przedszkolnego, zarowno w pracy w przedszkolu I szkole, jak I jako niania ciagle powtarzaja sie te same schematy: nie konsekwetni rodzice, bezstresowe wychowanie I bardzo, ale to bardzo trudne dzieci, tylko ze jak autorka tekstu mowi czy to ich wina? Nie, to wina rodzicow. Bo zamiast spedzac z dzieckiem jak najwiecej quality time, to puszczaja bajke na tv I robia swoje, albo po prostu ich nie ma. Dzieci buntuja sie, bo chca zwrocic na siebie uwage, uwage rodzicow, ktorzy niby sa, ale ciagle ich nie ma, a w zamian za stracony czas przynosza im kolejna zabake czy pozwalaja na kolejne tantrum, bo jak ja moglabym mu teraz czegos zakazac czy odmowic skoro mam takie duze poczucie winy. Nie mowie, ze cala teoria rodzicielstwa bliskosci jest zla, ale z pewnoscia wiekszosc rodzicow nie rozumie podstawowych jej zalozen, a co z tego wynika? Ilosc dzieci ‘trudnych’, ktore w ostatnich latach rosnie w ogromnyn tempie I rosnac bedzie. Moze dopiero ktos kto byl w wielu rodzinach od srodka I spedzil tam mnostwo czasu, moze jasno powiedziec: ze dopiero wtedy kiedy narzucimy pewne granice I morale dzieci sa zupelnie inne. Ine potrzebuja struktury I rutyny, bo maja dopiero pare lat I to jest jedna jedyna rzecz, ktora znaja I w ktorej czuja sie dobrze. Czy wy dorosli czylibyscie sie fajnie codziennie wstajac I kladac sie o innej godzinie czy jedzac posilki o roznych rodzinach czy jadac na wakacje w nieznane z planem nie czujecie sie pewniej I bezpieczniej, ze wiecie co sie za chwile stanie? Kolejna rzecza wymieniona w artykule: konunikacja. Tak, dzieci nie umieja wyrazic tego co czuje I dlatego wpadaja w zlosc np wspomniane dwulatki, bo jest umysl chcialby wiecej zrobic czy powiedziec niz pozwala mu na to cialo. Troche tak jak osoba sparalizowana po wypadku, nie trudno sobie wyobrazic jaka zlosc I frustracje musi przezywac. Nauczmy dzieci od malego sluchac i mowic, mowic Jestem zly, zmeczony, glodny czy uwazam, ze to nie fair, ze Jas bawi sie moja zabawka. Rozmawiajmy z nimi, uczmy ich zycia, sprawiedliwosci, kochania, moralnosci, tego co dobre a co zle, a przede wszystkim szacunku I pomagania innym, a nie podnosny zabawke dajac kolejny sygnal do tego, ze nie ma zadbych granic.
samo sedno 🙂
Super Aga!!!! Zgadzam się w 100% z każdym Twoim zdaniem tej wypowiedzi!!!!
Amen!
Nawiazujesz do sedna attachment parenting. Stawiania granic, szacunku i asertywnosci. Znaczy “staram sie zrozumiec Twoje potrzeby, alemam tez swoje, i licze na to, ze tez nauczysz sie je zauwazac, dlatego chce ‘czystych’ relacji”.
Mam swojego 5-latka i jestem “plastykowym rodzicem” dla mlodych doroslych. Byc moze inne tempo i inny jezyk, ale baza ta sama. Kiedy mam idiotyczny pomysl wystapic z pozycji “policjanta”, nie wychodzi nam nic. Kiedy zmieniam sie w “tanczaca policjantke” (bylo ostatnio w mediach)… Mlodzi tancza tak, jak ja chce, chociaz sa przekonani, ze chca tego sami.
@Aga
Bliskie jest mi Pani stwierdzenie, że problemem z jakim mierzymy się w dzisiejszych czasach jest brak tego quality time- nie tylko w domach, ale też w przedszkolach i szkołach. Tego, czego najbardziej potrzebują nasze dzieci to prawdziwych relacji. A my na te relacje nie mamy czasu i często nie umiemy ich też budować.
Po przeczytaniu Pani komentarza zaczęłam zastanawiać się również czy rozumiemy metodę zmiany soczewek, w jakie patrzymy na dziecko w ten sam sposób? Gdy patrzę na dziecko, jako na osobę, która chciałaby być grzeczna i z nami współpracować, ale nie potrafi nie daje dziecku przyzwolenia na łamanie granic i robienie tego co chce. To bardzo ważne i chcę to podkreślić. Moim obowiązkiem jest wspólnie z dzieckiem znaleźć drogi do tego, żeby dziecko mogło być grzeczne. Gdy dziecko ma trudność z radzeniem sobie z emocjami uczę go języka emocji ( o tej komunikacji świetnie pisze Pani w swoim komentarzu), gdy ma trudność z utrzymaniem uwagi szukamy możliwości poprawy jego zdolności koncentracji itp. Nie naprawiam dziecka-ale mu pomagam.
Chciałabym się na koniec odnieść do wysuniętych przez Pania wniosków, że jeśli rodzic podniesie 3-laktowi klocek, który rzucił to tym samym nie nauczy go granic, etyki, moralności, wprowadzi w uzależnienia, kradzieże itd. Nie są to obiektywne fakty, ale Pani interpretacje. Również stwierdzenie, że teraz jest więcej trudnych dzieci niż kiedyś nie jest faktem potwierdzonym naukowo ( warto również mieć w sobie taką świadomość, że każde pokolenie mówi to o kolejnym pokoleniu- że jest ono trudniejsze niż my byliśmy- to jest taka nasze zniekształcenie poznawcze)
Pani Agnieszko, ja również zgadzam się z każdym słowem które Pani napisała.
Zgadzam się.I myślę że ludzie żyją w systemie który każe im bardzo dużo pracować ,być pod ciągłą presją czynników z zewnątrz:wyścigu szczurów ,karierze,konsumpcji i materializmie. Zapominają o tym co najważniejsze rodzina dzieci które patrzą i uczą się powielania tych samych schematów które przekazują im rodzice albo podprogowe bajki.Poświęćmy więcej czasu i uwagi naszym dzieciom kiedy do nas mówią nie patrzmy w ekrany rozpraszaczy życiowych -telewizorów ,tabletów czy smart-fonów patrzmy im w oczy żeby wiedziały ,że są ważne i że zawsze mogą się z nami komunikować.
Przepraszam za literowki, pisalam z tel na szybko. Jesli cgcecie opublikowac to prosze poprawcie te literowki.
Myślę, że jedną sprawą jest zrozumienie dziecka, sytaucji, w której ono jest na danym etapie rozwoju i nie przypisywanie mu złych cech czy intencji – złosliwości, manipulowania itp… – a druga sprawa to jednak umiejętne stawianie granic, wyzwań, uczenie radzenia sobie ze stresującymi sytuacjami. Jeśli tego nie zrobimy, dziecko będzie cierpiało – najpierw w grupie rówiesników w szkole czy przedszkolu (“Adaś jest głupi, bije dzieci, nie chcemy się z nim bawić”), a potem w pracy, w bliskich relacjach itp… Nie stresujmy niepotrzebnie dzieci, ale nie wychowujmy też potworów…
zgadzam się. Jednak patrzenie na dziecko przez soczewki chciałbym być grzeczny i współpracować jeśli tylko bym potrafił nie zdejmuje z nas odpowiedzialności, żeby pomóc dziecku w “byciu grzecznym”. Wprost przeciwnie- naszym zadaniem jest podjąć współpracę z dzieckiem i pomóc mu w tym. Własnie po to, żeby dziecko nie cierpiało.
Zgadzam sie w 100% z AGA!
Skomentuję moim tekstem, w którym piszę o wiedzy jaką zdobyłam prawie 30 lat temu i zmieniłam z dnia na dzień moje podejście do mojego syna, wówczas zaledwie 4 latka.
http://masculinum.org/mamo-tak-mnie-kochalas-ze-teraz-juz-cie-nie/
Dziękuje Ci za ten tekst! Myślę, że każdy z nas powinien się z nim zapoznać i go przemyśleć
Kiedyś naraziłam się super niani mówiąc, że fani karnego jeżyka tak ochoczo zmieniają bicie na jej metodę, bo to dużo boleśniejsza w sensie psychicznym dla dziecka forma tortury. Naprawdę lepszy jest klaps od zimnego ignorowania dziecięcego płaczu i wściekłości. Oczywiście okazałam się głupia. No bo jak to tak, nie stawiać dziecko na trzy minuty na kocu i patrzeć (napawać się) jego płaczem, a przy okazji być dumnym z tego, że się postawiło na swoim. Tylko że nie. Mam ten fart, że nie byłam wychowywana za pomocą bicia, kar i nagród. Oczywiście były różne zasady motywacyjne, ale to nigdy nie było w formie lizaka za to, że byłam grzeczna. Raczej po dłuższej rozmowie w stylu: rozumiem, że w szkole jest nudno i Ci się nie chce, co Cię zmotywuje do poprawienia stopni. W moim przypadku zadziałała motywacja finansowa, bo na coś zbierałam do skarbonki na coś ważnego. W przypadku innego dziecka to może być cokolwiek innego. Nigdy nie ma tak, że jest idealnie, każdy ma gorszy dzień, ale czy dziecko naprawdę musi być ciche i grzeczne, żeby rodzic miał poczucie, że je właściwie wychowuje? No raczej nie… Często mówię rodzicom chcącym chować swoje dzieci bez przemocy, że wybrali trudniejszą opcję. Ich dzieci będą się awanturować, podważać ich autorytet, bez przerwy krytykować i może nawet obrażać. Wytkną im każdy błąd. Ale nadal będą ich szalenie kochać. O to chyba chodzi, nie? 🙂
Zasady! Granice! Rozsądek! -musza byc wpajane od początku, aczkolwiek z miłością. Artykuł do przemyślenia, ale szczerze mówiąc zbyt optymistycznie traktujący sprawy wychowawcze.
Tak prosto nie jest, wręcz przeciwnie. 🙁
Wychowanie jest jest proste- wprost przeciwnie. Rozumiem, że odbiera Pani proponowaną w tekście zmianę sposobu widzenia trudnego dziecka jako zbyt optymistyczne. Ja się jednak zastanawiam czy patrząc na dziecko przez soczewki małego, złośliwego manipulatora, który specjalnie robi nam na złość i z pełną świadomością podejmuje z nami walkę nie jest również zbyt optymistycznym podejściem do dziecka i jego wychowania. Przecież gdyby problemy dziecka brały się właśnie z jego manipulacji, złośliwości czy braku chęci do współpracy przepis na sukces wychowawczy były prostu- zmusić dziecko do podporządkowania. Problem w tym, że te metody kontroli, nakazów, zakazów i kar -czyli naprawiania dziecka w bardzo dużej mierze się nie sprawdzają, a jak działają to okazuje się, że w perspektywie długoterminowej nie zdały rezultatu.
Jest jeszcze jedna sprawa. Dorosły testuje granice, doskonale znając ewentualne konsekwencje ich przekroczenia. Świadomy dorosły przyjmuje te konsekwencje. Nieświadomy buntuje się. “W ciąży jesteś??? Jak mogłaś???” – no mogłam, skoro uprawialiśmy seks. “Mandat!!! No nie!!! Co za psy!!!” – nie psy, tylko przekraczałeś prędkość, masz mandat.
Skąd wziąć świadomych dorosłych? Wychowując świadome dzieci. Dorosły zna konsekwencje i dziecko też musi je poznać, i to nie dla komfortu dorosłego, tylko dla swojego owocnego rozwoju, dla swojego bezpieczeństwa i dla świadomego poruszania się po tym świecie.
Zastanawiam się co rozumie Pani pod pojęciem konsekwencji? Bo bardzo ważne jest , aby rozróżnić, że kara, jaką to my nakładamy na dziecko w większości przypadków nie jest konsekwencją tylko karą, która z konsekwencją ma bardzo niewiele wspólnego.
Czy dziecko, które ma trudności nie ponosi konsekwencji? Oczywiście, że ponosi i to ogromne. Gdy np. nie potrafi efektywnie komunikować się z innymi dziećmi i jedyna metodą jaką zna na inicjowanie relacji jest bicie- naturalną konsekwencją jest to, że inne dzieci zaczną go unikać. Gdy my dorośli dodatkowo za bicie zaczniemy to dziecko stawiać w kącie to damy mu karę-ale nie będzie to konsekwencja. Dodatkowo ta nasza kara-konsekwencja mu nie pomoże, bo nie rozwiąże problemów, które kryją się za biciem, czyli brak umiejętności inicjowania relacji z innymi dziećmi.
myślę, że Magdalenie nie chodzi o kary, a o konsekwencje – jak napisała.
ja mówię mojemu 2 latkowi “jak będziesz szybko biegł, to możesz się przewrócić i zrobić sobie krzywdę”, albo “wolniej”, ale nie zabraniam mu (nie pozwalając się rozpędzić, łapiąc czy zagradzając drogę) biegać tak szybko jak chce (dopóki jest to bezpieczne – np. nie dobiega do ulicy itp.) nawet mimo tego, że wiem, że upadek przy tej prędkości i jego sprawności fizycznej jest nieunikniony – upadek to jest właśnie konsekwencja. Konsekwencja uczy samodzielnego myślenia. A ja jestem zawsze blisko, żeby stłuczone kolana otrzepać i rączki wycałować, a łzy zetrzeć i wytłumaczyć co się stało i dlaczego. No i oczywiście mówię tylko o takich sytuacjach, w których konsekwencja nie wiąże się z utratą życia lub zdrowia 😉
Bardzo dziękuję za ten świetny tekst, cieszę się, że jest nas coraz więcej promujących rzetelną wiedze o dzieciach i pozytywne podejście. Widze pod tekstem wiele pytan o to jak się zachowywać aby być bardziej skutecznym w komunikacji z dzieckiem i jednocześnie pozostać po tej pozytywnej stronie. Na podobne pytania odpowiada pozytywna dyscyplina. Polecam serdecznie szczególnie BEZPŁATNE webinary które prowadzimy. Najbliższy już 10 listopada o 21:00 – https://www.facebook.com/events/930763800305245/ zapraszam z całego serca.
AGA-rewelacja! myślę, że Twój wpis jest bardziej konstruktywny niż wpis Edukowiska bo to co tam wyczytałam to dla mnie masło/ maślane , Twój komentarz AGA jest rzeczowy, dający bardzo fajne wskazówki.
Żadne dziecko nie zachowuje się źle, jeśli w domu wszystko gra-tzn. rodzice rozsądnie z nim postępują, wychowuje się w atmosferze miłości ale i rozsądnej dyscypliny. Jeśli coś nie gra w domu, dziecko będzie “trudne” i tyle. Oczywiście trzeba trzeba zawsze dociec skąd się biorą złe zachowania, i w miarę indywidualnie podejść do dziecka, jednak est to bardzo trudne np w szkole, kiedy pani w klasie ma choćby 5 takich dzieci, na 25 osobową grupę, nie jest w stanie “rozumieć ” każde wybryki i skutecznie je eliminować- porostu w realnym świecie jest to nie możliwe do wykonania. Dziecko może uzdrowić tylko “zdrowy” DOM.
Ja wierzę, że “zdrowa” szkoła czy przedszkoel jest równie ważna co “zdrowy” dom
Ja wierzę jeszcze w charakter 🙂
U mnie problem występuje przy każdym sklepie czy to zabawkowym czy spożywczym, syn ma 4,5 roku i nie da się z nim przejść obojętnie koło jakiegokolwiek sklepu, czuje się bezradna ni prośba ni groźba nie skutkuje, ni argument że nie wzięłam portfela, nawet gdy ulegne i wchodzimy do sklepu i umawiamy się na jedną zabawkę czy artykuł spożywczy w sklepie syn wpada w szał na słowo nie, a przecież obiecywał że kupimy jajko i wychodzimy, naprawdę już nie wiem co robić może ktoś ma jakieś propozycje?
Dziecko ma prawo do swoich emocji, do swojej złości, gdy spotyka się z odmową i trzeba do uszanować. Polecam zajrzeć do tego postu, może coś pomoże -https://www.edukowisko.pl/?p=552
Zastanawiam się również nad Pani uleganiem- chce Pani ulec, żeby uniknąć trudnych emocji dziecka czy po prostu nagle zachciała Pani kupić mu jakąś zabawkę, bo np. wydała się Pani ciekawa? Jeśli bliżej Pani do pierwszego stwierdzenia to ja bym jednak przyjrzała się bardziej sobie niż dziecku i zaczęła pracować nad swoimi granicami. Jeśli nie chce Pani kupić czegoś dziecku to proszę szanować swoje granice i tego nie kupować. Proszę pamiętać, że nasze NIE jest równie ważne dla naszego dziecka jak nasze TAK. Nie wiem czy czytała Pani może książkę Nie z miłości Jespera Juula? Bardzo polecam:)
Ja zawsze traktowałam dzieci jak małych ludzi, którzy mają swoją dumę, godność i prawa do szacunku. Wychodziłam z założenia, że to ja mam pokazać im, jak mają się zachowywać. Efekt? Miałam najgrzeczniejsze dzieci na ulicy i w szkołach. Dziś to dorosłe osoby 20 i 18 lat i nawet nie wiedziałam, kiedy przeszły “trudny wiek”. To doskonały artykuł pokazujący jak powinno się postępować z dziećmi. Gratuluję.
To ja gratuluję podejścia.
“traktowałam dzieci jak małych ludzi, którzy mają swoją dumę, godność i prawa do szacunku.” myślę, że to zdanie jest świetnym podsumowaniem przesłania, jakie chciałam zawrzeć w swoim poście:) bardzo trudnym przesłaniem
Szkoda że ,Pani Dorota nie komentuje naszych spstrzeżeń. Ja mam dwu i pòl roczne dziecko i pracuje z nia wg zasad Pani Doroty ale jest słabo.
Komentuje tylko z opóźnieniem, za co przepraszam:) Trudno mi sie bezpośrednio odnieść do Pani komentarza bo nie wiem czym jest to słabo jeśli chodzi o Pani 2,5 latka.
Nie Dorota tylko Joanna albo Asia
Justynie, pewnie chodziło o Panią Dorotę Zawadzką – Supernianię 😉
Pierwszy raz się zetknęłam z takim pozytywnym podejściem do wychowania, zawsze postrzegałam rady Doroty Zawadzkiej jako trafne i rzetelne. Chciałam więc zapytać, co w niej jest do poprawki, albo co jest nieprawidłowe i nie pozwala na nawiązanie dobrej relacji z dzieckiem?
oczywiście szukanie przyczyn zachowań jest ważne; nic nie dzieje się bez przyczyny; ale najczęściej dzieci zachowują się w dany sposób, np. wpadają w histerię w momencie odmowy, dlatego że to wcześniej skutkowało. Była histeria i mamusia kupiła lizaka, za kolejnym razem też i kolejnym, i kolejnym. I dziecko potem nie manipuluje świadomie, ono po prostu nauczone jest takiego postępowania. Dlatego jednak jest to wina najczęściej rodziców, że swoim postępowaniem nauczyli dziecko pewnego sposobu zachowania. I tu nie trzeba mieć rozwiniętych zdolności manipulacyjnych itd. Ale bez właściwych reakcji rodziców, stawiania sztywnych granic i konsekwencji nic z tego nie będzie. Rozmowa z dzieckiem i szukanie alternatywnych rozwiązań są super, ale nie można nie reagować na nieodpowiednie zachowania dzieci. Dzieci czują się bezpieczniej, gdy mają postawione granice i często lgną właśnie do takich osób. Dziecko ma prawo się zezłościć, ale nie ma prawa wtedy np. uderzyć nikogo czy niszczyć rzeczy. I naturalną konsekwencją jest przeproszenie kogoś czy podniesienie rzeczy. Bo jeśli przypadkiem coś rozlejemy, to też naturalną konsekwencją jest to, że musimy to wytrzeć. Dziecko trzeba uczyć, jak radzić sobie ze złością, co innego może zrobić (pomiąć kartkę, potupać etc.) czy powiedzieć (“jestem zły, chciałem tamtą zabawkę”), ale trzeba też stawiać granice i wprowadzać konsekwencje.
co w takim razie KONKRETNIE robi Pani, gdy dziecko np. bije inne dzieci, bo jakoś sobie nie wyobrażam nie przerwać mu i nie wziąć na bok, żeby wyjaśnić, czemu nie może tak robić i siłą rzeczy ma wtedy przysłowiową “karę”, bo nie może się wówczas bawić z innymi dziećmi…
Witam. Bardzo bym prosiła o pomoc… Bo już nie wiem co mam robić… Jestem początkującym psychologiem i mama 2,5 letniego chłopca… W głowie mam wiele dylematów co do wychowania mojego synka… A więc tak, jest to cudowne dziecko, niesamowicie inteligentne ale, strasznie mną rządzi, chcę abym siadala tu gdzie on chce, otwierała lub zamykala oczy kiedy on mi każe, noga tak, ręką tak, wszędzie chcecabum z nim była, bawiła się, nosiła na rękach, jak nawet jestem na ubikacji to się na mnie drze i często chce wejść na ręce… Już nie mam pojęcia co z nim robić, staram się nie poddawać ale nie w każdej sytuacji się da, np. Chcę żebym układała z nim klocki, i kończy się tym że to ja mam układać a on histerie urządza że nie tak jak on chce… I ciągle tresura, zjeść mi nie wolno, kawy w spokoju wypić też nie, mama moja przyjdzie to nie ma mowy na rozmowę bo mnie ciągnie na siłę do sypialni… Z każdej strony słyszę że powinnam się za niego wziąść itp. Nie powiem zdarza mi się dać mu klapsa, z bezradności bo jak stoi i na mnie się drze i tak non stop na każdym kroku czasami niestety nie wytrzymam, choć wiem że nie powinnam i zazwyczaj czuje się okropnie 🙁 ale naprawdę kosztuje mnie to strasznie dużo zdrowia, taki terror non stop, posiadam dość duża wiedzę ale mija się ona z moim życiem 🙁 nie wiem jak mam z nim postępować, staram się być konsekwentna, stawiać granice, sama już nie wiem, proszę o pomoc.. On jest ode mnie bardzo uzależniony, spadnie mu coś to tylko ja mam podać, tata nie, i sie drze… Co mam robić jak postępować?
I znalazła Pani gdzieś odpowiedź? Bo mam bardzo podobnie…
Ja mam podobnie mój syn ma 2.5 roku. Może nie aż w takim stopniu nami rządzi ale to dlatego że nie dajemy się mu manipulować. Są próby kierowania naszym zachowaniem ale reguje już na nasz NIE. Wypowiedziane stanowczo i konsekwentnie. Nauka tez trochę trwała i nadal trwa pilnuje się strasznie aby się nie złamać. I cóż też jest dzieckiem intelugentym wiemy nawet mamy potwerdzone bo był badany ale raczej takie zachowania świadczą o jakiś zaburzeniach i nas jest podejrzewany zespol aspergera. Proszę Panią jest Pani psychologiem nich siebpani przyjrzy swojemu dziecku. Mój 2.5 latek na terapi od roku plus zelazne reguły wychowawcze injest masa nie źle.
w kwestii dziecięcej manipulacji jeden z najbardziej wartościowych artykułów, które czytałam http://bycblizej.pl/2015/03/24/czy-dziecko-manipuluje/
Polecam go bardzo!
Mój Kuba robił i próbuje nadal tak robić. Kuba ma 2.5 roku . Jesteśmy w trakcie obserwacji w kierunku zespołu aspergera. I cóż też jest dzieckiem intelugentym wiemy to bo był badany. Jest cwany strasznie ale tylko w dziedzinie manipulacji dorosłymi. W stosunku do osób dorosłych jest śmiały. Jest dzieckiem rozbrarajacym owinue sobie dorosłego wokot palca swoim uśmiechem i zachowaniem. Oczaruje dorostego jest mistrzem pierwszego wrażenia…… Ale no niestety ja już to widzę traktuje nas trochę instrumentalnie czyli w celu spełniania swoich kozysci. No bo jak to inaczej nazwać w sytuacji gdy wymusza żeby go wziąść na ręce a gdy już jest na rękach to pokazuje palcem wręcz rozkazjue gdzie mamy to nieść. Ma 2.5 roku te zachowania już eliminujemy od momentu jak modra pewna osoba mam nakreslila obraz naszego dziecka wtedy przejrzelimy na oczy ja i mój mąż.
Nie może Pani pozwalać na takie rządzenie sobą przez dziecko. To nie jest normalne zachowanie tak myślę. Tak mi mówi moje doświadczenie. Ja to przeszłam . Naprawede?. Schudłam 13 kg w 10 miesiecy. Tak mi dało popalić to moja dziecko ale powiem tak w wieku 2.5 lat da się duzo wypracować z dzieckiem. Zelazne reguły wychowacze. Moje dziecko histeryzowalo jak kazalm mu iść na nogach na spacerze a nie pozwoliłam wziąść na ręce ale to było 2 lub 3 razy nie wzięłam konsekwentnie mówiłam idziesz na nogach . Teraz te próbuje wymusić noszenie na dworze ale mówi na nogach idziesz i odpuszcza. Też nie mogłam się umyć wysikac nawet wyjść z domu do sklepu a on miał zostać np. Z tatą bo poprostu niewolnica byłam. Było duŻo takich zachowań. Jak miał np ok 18 miesiecy to wymuszal jak byliśmy u kogoś w gościach żeby już wyjść ciagnol po prostu do drzwi i krzyczal. Dziwne to było naprawdę myslamam ze żarjujee z nim. Dalej prubuje tak robić np na terpi jak jesteśmy cZyli jak sie prubuje wymagać od trudności . Ale mówię mu nie idziemy nigdzie siedzimy tu i rozumie odpuszza. Jak bym mu się poddała to bym zginął już . Dzieckooje nadal protestuje ale to jest tylko Pruba z jego strony. nie upiera się już jak osioł.
No i tak jak pisałam wcześniej raczej to jest wynik zaburzenia jaki jest podejrEwany u Kuby cZyli zesp. Aspergera. Jest dzieckiem bardzo fajnym Ale koszmarnie trudnym niestety. Ale niestety te dzieci maja właśnie takie zapędy żeby sobie wychowywać rodziców przede wszystkim narazie bo on jest mały jeszcze ma 2.5 roku.
A jak Pani poradzi pięciolatkowi: przez jakie soczewki ma patrzeć na trudne dziecko w grupie? Bo jeśli pozwala się na komunikowanie siłą to czego uczy to dzieci potrafiące się komunikować się słowami? Że tamten ma lepiej, robi co chce, nie stosuje się do zasad i nikt mu nic nie zrobi! A przy wszystkim jest cool!
No i tak jak nasza terapeutka mi powiedziała tak jest czyli właśnie ze to matki właśnie się dają najbardziej manipulować dzieciom a nie wolno na to pozwalać . Ja nie pozwalam jest już dużo leiej i ja i moje dziecko lepiej funkcjonujemy. Było duŻo krzyku tego się bałam najbardziej. Krzyczało moje dziecko właśnie bo mu odmowilam czegoś ludzie to slyszeli i patrzyli ale teraz wiem że jak mu powiem nie!!!! To odpuści że złością ale odpuści.
Witam mam problem Z pewnym dzieckiem jest roztrzeniowe , nie posłuszne, nie szanuje rzeczy ani osób. Próbuje na siebie zwróci uwagę w zły sposób ludzie w koło niego są bez radni .Co mam robić?
Popieram, że dzieci należy uczyć radzenia sobie z emocjami. Mam 3latka, który jak wpada w szał najpierw to przytulam i czekam aż się uspokoi i wyciszyć. Później z nim rozmawiam A właściwie tłumaczę. Widzę, że nie umie jeszcze wyrazić i nazwać tego o co mu chodzi. Jednak nie bagatelizuje i zadaje mu pytania i szukam rozwiązania. Jednakże od jakiegoś czasu mamy totalny bunt. On nie pójdzie ta droga tylko inna. Nie słucha mnie i męża. Tłumaczymy na spokojnie. Jak się morze to jest koniec. Kładzie się na chodniku, płacze tak że aż później się zanosi. Proszę żeby przyszedł do.mnie i słyszę “nie. To Ty przyjdź do mnie”. Nawet jak przyjdę za którymś razem to i tak to nic nie daje. Mimo że juz się zanosi On dalej chce iść inna droga. Takich sytuacji jest co raz więcej. Np. Mąż kupilndostawke do wózka A syn kazał mu ja schować do bagażnika. Nie salonie nic wytłumaczyć i powiedzieć i znowu kladzekie się na chodniku, ryk w nieboglosy i jakaś totalna rzeźnia. W domu rozmawiam z nim, tłumaczę niby wszystko rozumiem. Nie umiem sobie poradzić w tych sytuacjach. Może ktoś ma jakiś pomysł, wierzę, albo na swoim przykładzie się przekonał co w takich sytuacjach najlepiej robić A jeszcze lepiej jak postępować, żeby one zanikly? Będę wdzięczna za jakieś wskazówki
Write a Comment
pozwól mi płakać ze smutku i krzyczeć ze zranienia
Dziecięce emocje mają w sobie pewnego rodzaju czystość. Jak mały człowiek się smuci- to się smuci. Jak się złości- …
Emocje: ciekawostki, które pomogą ci je lepiej zrozumieć
Emocje to fascynująca sprawa! Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi świata …
Dziecięce emocje: pięć pułapek, w które najczęściej wpadamy
W tym artykule chciałabym podzielić się z wami najczęstszymi pułapkami, w które możemy wpaść, kiedy przychodzi mierzyć …
Joanna Steinke-Kalembka
Mam na imię Joanna. Jestem psychologiem i psychoterapeutką. Prowadzę prywatny gabinet psychologiczny, w którym pomagam dzieciom, młodzieży i ich rodzicom poradzić sobie z trudnościami, których doświadczają. Po godzinach prowadzę bloga psychologicznego www.edukowisko.pl. Prywatnie jestem mamą trójki dzieci, miłośniczką dobrej kawy, wielkich bibliotek i właścicielką łąki kwietnej na balkonie.
Facebook