Blog psychologiczny

Pozwól mi zrobić to samemu

Pewnego dnia, Maria Montessori, lekarka, która zrewolucjonizowała nasz sposób myślenia o rozwoju i edukacji dziecka, obserwowała zabawę pięcioletniej dziewczynki. Dziecko powoli układało pokaźny plik kart z numerami od 1 do 100. Chcąc jej pomóc, troskliwa nauczycielka wzięła od niej karty i pokazała, jak je poprawnie ułożyć. Dziewczynka jednak nie wydawała się być zadowolona. Grzecznie posłuchała, po czym zapytała, czy może jednak robić to po swojemu…

Uważam, że ta historia jest jedną z piękniejszych, które obrazują, jak wielka jest siła autonomii, która tkwi w każdym dziecku. Niezależnie od jego wieku. Zwyczajowo lubimy myśleć, że to tylko dwulatki ( sławny bunt dwulatka!) i nastolatki są wrażliwe na punkcie decydowania i dokonywania własnych wyborów. Gdy jesteś rodzicem to doświadczasz na własnej skórze, jak ta teoria ma mało wspólnego z rzeczywistością. Spróbuj odebrać swojemu cztero czy ośmiolatkowi możliwość decydowania o sobie w sprawach, w których do tej pory czuł swoje sprawstwo- a rozpętasz prawdziwą burzę.

I wiecie co? Nie ma w tym niczego dziwnego, że w momencie, gdy nasze dziecko poczuje, że odbieramy mu jego autonomię, zareaguje głośnym buntem i oporem. Potrzebę autonomii porównuje się czasem do podpisu, który składamy na ważnym dla siebie dokumencie. Podpisie, który mówi, że to ja decyduję się, wybieram, chcę. Że to ja stoję za tym, co robię. Wielu współczesnych badaczy traktuje potrzebę autonomii, jako jedną z najważniejszych i wrodzonych potrzeb psychicznych człowieka, która wpływa na nasz dobrostan psychiczny ( czyli poczucie szczęścia). Jest więc o co walczyć!

Możemy być pewni, że to właśnie ten podpis w postaci : ja chcę, ja wybieram, ja decyduję się,  stanowi największą siłę napędową dla naszej motywacji wewnętrznej. Niesamowite, że to, jak mocno nasza wewnętrzna energia do działania jest związana z uszanowaniem naszej potrzeby autonomii widać już na etapie życia płodowego! Będąc jeszcze w brzuchu matki, dziecko aktywnie informuje ją, że coś może mu się nie podobać ( np. kopie, gdy słyszy hałas). Obserwacje wcześniaków na oddziałach szpitalnych również pokazały, że nawet tak małe dzieci potrzebują zadbania o ich autonomię. Noworodki, które miały możliwość decydowania np. o tempie procedur medycznych lub momencie ich wykonania ( personel został nauczony odczytywać wskazówki ze strony dziecka), lepiej i szybciej się rozwijały niż wcześniaki, którym nie zapewniono takiej możliwości!

Mając świadomość, jak ważna jest autonomia dla rozwoju i motywacji, warto zadać sobie pytanie, jak nasze rodzicielskie interwencje wpływają na poczucie samostanowienia i sprawstwa  dzieci. I właśnie w tym miejscu chciałabym wam opowiedzieć o pewnych ciekawych badaniach przeprowadzonych na Uniwersytecie w Rochester.

Psycholożka Wendy S. Grolnick, w ramach swojej pracy badawczej, postanowiła zaprosić do laboratorium matki wraz z ich pociechami w wieku jednego roku. Tam, przed maluchami postawiono wyzwanie: rozpracować sposób działania sortera ( czyli np. dopasować klocki o różnych kształtach do odpowiednich otworów w pudełku).  Matki zostały zaś poinformowane, że ich zadaniem jest siedzieć koło dziecka, kiedy ono będzie bawić się zabawką. Następnie, jak to zwykle w eksperymentach psychologicznych bywa, badacz opuszczał pomieszczenie, a całą dalszą interakcję pomiędzy mamą a maluchem rejestrowały kamery.

To, co najpierw zaczęło ciekawić psychologów była sama obserwacja, jak różnie matki interpretowały słowa, które usłyszały od eksperymentatora. Niektóre potraktowały je jako oczekiwanie, że powinny dopilnować, aby ich dziecko wykonało zadanie poprawnie. U tych kobiet widać było wręcz fizyczne napięcie, które pojawiało się w czasie, gdy maluch się bawił. Ta grupa matek bardzo mocno ingerowała w zabawę dziecka- słownie kierując jego działaniem ( ” połóż tego klocka tutaj”) lub wręcz pomagając mu poprawnie dopasować klocki. Z kolei inne mamy zrozumiały słowa eksperymentatora jako zachętę do towarzyszenia dziecku w zabawie, tak, aby w razie czego móc mu pomóc. Ta grupa kobiet obserwowała zmagania swojej pociechy, pozwalając jej na eksperymentowanie i popełnianie błędów. Dopiero kiedy dziecko samo prosiło o pomoc, matki dawały mu delikatne wsparcie.

Jak to diametralnie różne podejście mam przełożyło się na motywację ich pociech? To pokazał następny etap eksperymentu, w którym proszono kobiety, aby usiadły na fotelu znajdującym się w pewnej odległości od dziecka. Maluchom zaś pozwolono dalej się bawić, dając też im kolejną zabawkę wymagająca rozpracowania.  Dzieci, których mamy wcześniej mocno ingerowały w ich ‘pracę’ , szybko traciły zainteresowanie zabawkami. Te zaś, które były poprzednio zachęcane do samodzielnego odkrywania i testowania, wytrwale i z ciekawością angażowały się w zadanie. A wiecie, co było jeszcze bardziej niesamowite? Kiedy po ośmiu miesiącach ( a przecież taki czas w perspektywie rozwoju dziecka to prawie wieczność;) po raz kolejny zaproszono maluchy do laboratorium, okazało się, że te różnice nadal są widoczne! Dzieci, których mamy wspierały ich autonomię, nadal były tymi, które bardziej angażowały się w odkrywanie świata i były bardziej wytrwałe. A także bardziej kompetentne w swoich działaniach niż ich rówieśnicy, którzy doświadczyli większej kontroli i kierowania ze strony rodzica.

Chcąc mieć pewność, że to właśnie poczucie autonomii i motywacja wewnętrzna najbardziej ucierpiały w wyniku kontroli ze strony rodzica, podobny eksperyment powtórzono na starszych dzieciach. W tym badaniu obserwowano interakcje matek ze swoimi pociechami w wieku od pięciu do siedmiu lat w czasie tworzenia konstrukcji z klocków. Dzieci  powiedziały wprost, że ingerencja rodziców w sposób budowania przez nie konstrukcji z klocków powodowała, że… dalsza zabawa przestawała być dla nich interesująca ( choć taka była na początku)! A one same traciły motywację do dalszej pracy..

Powyższe badania jasno pokazały, że obserwacje Marii Montessori były słuszne: chcąc wychować samodzielne, zmotywowane i szczęśliwe dziecko musimy przede wszystkim pozwolić mu  na swobodę poruszania się i podążania za własnymi pomysłami i zainteresowaniami. A naszym zadaniem jest raczej towarzyszyć dziecku w jego rozwoju niż nim kierować. Być może trafnie to ujął Carl Rogers:

carl rogers

 

źródła:

Heidelise Als, Reading the Premature Infant, w: Edward Goldson (red.), Developmental Interventions in the Neonatal Intensive Care Nursery, Oxford University Press, Nowy York 1999.

Grolnick, W. S., Frodi, A., & Bridges, L. (1984). Maternal control styles and the mastery motivation of one-year-olds. Infant Mental Health Journal5, 72-82.

 

 

2 Comments

  • Anna

    Bardzo inspirujący artykuł, a myśl Carla Rogersa powinna być mottem rodziców, wychowawców i nauczycieli.

  • Julia Wawryło

    Świetny artykuł! Szkoda, że nie przeczytałam go w pierwszej ciąży! Dużo trudniej teraz najstarszemu wybić się na niepodległość:) Najmłodsze z kolei nie ma z tym problemu, bo przy trzecim dziecku rodzic jest o wiele bardziej świadomy, co rozwija, a co “zwija” dziecko… Jak to dobrze, że jest ten blog!

  • Write a Comment

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

    pozwól mi płakać ze smutku i krzyczeć ze zranienia

    Dziecięce emocje mają w sobie pewnego rodzaju czystość. Jak mały człowiek się smuci- to się smuci. Jak się złości- …

    Emocje: ciekawostki, które pomogą ci je lepiej zrozumieć

    Emocje to fascynująca sprawa! Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi świata …

    Dziecięce emocje: pięć pułapek, w które najczęściej wpadamy

    W tym artykule chciałabym podzielić się z wami najczęstszymi pułapkami, w które możemy wpaść, kiedy przychodzi mierzyć …