A kuku! O tym, jak zabawa w chowanego może zmienić sposób rozumienia dzieci ( i nas samych)
Bawiliście się kiedyś z maluchem w chowanego? Jeśli tak, to wiecie w czym rzecz:
Dziecko zakrywa swoje oczy rączkami i jasno daje nam do zrozumienia, że oto właśnie się schowało.
I trzeba szukać, bo żadne wytłumaczenia, że przecież nadal go widzimy nie przekonują latorośli. Ona wierzy, że oto wymyśliła najlepszą kryjówkę we wszechświecie. Koniec i kropka.
Może się wydawać, że to ‘chowanie się’ malucha świadczy o jego naiwności i niezrozumieniu zasad funkcjonowania świata. Podobne wnioski wysuwali do tej pory naukowcy. Badacze tacy jak Piaget byli przekonani, że gdy dziecko bawi się w chowanego zakrywając swoje oczy dłońmi to wierzy, że inne osoby go nie widzą, ponieważ ono samo nie widzi ich. Zabawa ta stała się jednym z koronnych argumentów dla skonstruowania hipotezy o dziecięcym egocentryzmie. Według niej małe dziecko nie jest zdolne do przyjęcia perspektywy drugiej osoby, nie umie wyjść poza własny punkt widzenia. Stawia siebie ( swojego ego) w centrum.
Wytłumaczenie to wydaje się proste i logiczne. Teoria dziecięcego egocentryzmu mocno zakotwiczyła się w psychologii rozwojowej. I w naszym codziennym życiu. Może nawet sam głęboko wierzysz, że to z powodu swojego dziecięcego egocentryzmu twój trzylatek nie jest w stanie podzielić się z innym dzieckiem zabawką na placu zabaw. Wielu naukowców podważa jednak jej założenia- a przynajmniej badania, na których je oparto. Bardzo często dzieci okazywały się egocentryczne, ponieważ nie rozumiały zadania, jakie stawiał przed nimi eksperymentator. W badaniach, w których naukowcy byli pewni, że maluchy rozumieją polecenia, większość z nich nie miała trudności z przyjęciem perspektywy widzenie innej osoby ( zob. eksperymenty Martin Hughes (1975), Borke’s (1975)).
W kwestii dziecięcego egocentryzmu wyjątkowo intrygujące okazują się jednak najnowsze badania przeprowadzone na Uniwersytecie Południowej Kalifornii. Eksperyment skonstruowano w taki sposób, że dzieci w wieku od 2 do 4 lat sadzano na przeciwko osoby dorosłej, która zakrywała sobie dłońmi kolejno oczy albo uszy. Następnie pytano maluchy, czy widzą one/ słyszą osobę znajdującą się na przeciwko nich. Zaskakujące, ale większość dzieci zaprzeczyła, że widzi/słyszy dorosłego, który miał zakryte oczy/lub uszy.
Na początku naukowcy byli zaskoczeni odpowiedziami dzieci. O co chodzi? Dorosły siedzi na przeciwko,ale gdy tylko zakryje swoje oczy dłońmi, dzieci zaczynają twierdzić, że przestają go wiedzieć- jak to możliwe?
Wytłumaczenie tej zagadki okazuje się być dalekie od zarzucania dzieciom egocentrycznego spojrzenia na świat. Naukowcy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii sugerują, że ich badania mogą w zupełnie nowym świetle przedstawiać sposób, w jaki maluchy budują relacje. Dzieci, aby być w prawdziwym z kontakcie z drugą osobą potrzebują widzieć jej oczy. Ich bycie w relacji najlepiej podsumowuje zdanie: widzę Ciebie, jeśli ty widzisz mnie. Bez wzajemnej komunikacji nie ma możliwości bycia z drugą osobą. Aby być blisko i móc się porozumieć Ty potrzebujesz widzieć Mnie, a Ja potrzebuję widzieć Ciebie.
Relacja to wzajemna komunikacja i wspólne zaangażowanie. To dialog, nie monolog.
Nie wiem jak wy, ale ja po raz kolejny jestem zaskoczona ( i zainspirowana) naturalną mądrością, jaką mają w sobie dzieci. I wiem już, że jeśli chcę, aby moje dziecko mnie dostrzegło i potraktowało poważnie to, co chcę mu przekazać, mój krzyk niekoniecznie mi w tym pomoże. Lepszą strategią będzie zadbanie o wzajemny, prawdziwy kontakt wzrokowy. A jeśli zależy mi na tym, żeby moje komunikaty zostały przez nie usłyszane, to przede wszystkim muszę otworzyć się na to, co ono do mnie mówi.
źródła:
Moll, H., & Khalulyan, A. (2016): “Not see, not hear, not speak”: Preschoolers think they cannot perceive or address others without reciprocity. Journal of Cognition &Development. Advance online publication. doi: 10.1080/15248372.2016.1243116
Write a Comment