dać dziecku skrzydła
Każdy rodzic czuje w sobie potrzebę, aby zapewnić dziecku najlepsze warunki dla rozwoju. Chcemy, żeby naszym dzieciom było dobrze. Lepiej niż nam. Chcemy dać im skrzydła, aby mogły spełniać swoje marzenia, były odważne, czerpały z życia. Pragniemy dla nich skrzydeł, aby mogły poszybować, gdzie będą chciały.
Tylko z czego budować te skrzydła? Tak, aby mocno niosły i dawały pewność lotu, a nie powodowały bolesnych upadków na ziemię? Pewna stara, buddyjska opowieści głosi, że dwa skrzydła ptaka symbolizują zrozumienie i troskę (miłość). Tak, jak płynny lot ptaka warunkowany jest wzajemną pracą i współdziałaniem dwóch skrzydeł, tak nasz ludzki dobrobyt zależny jest od realizowania naszych dwóch najważniejszych potrzeb psychicznych. Od poczucia bycia kochanym i zrozumianym.
Donald W. Winnicott, angielski psychoterapeuta zwykł mawiać, że nie ma czegoś takiego, jak niemowlę. Rozumiał przez to, że małe dzieci są nierozłącznie związane ze swoimi opiekunami, że bez nich nie istnieją. Nie tylko dlatego, że bez dorosłego nie będą wstanie zdobyć samodzielnie pożywienia czy opatulić się w ciepłe ubranie- bez obecności wspierającego opiekuna, nie będą umiały same siebie doświadczyć. To w relacji z rodzicem, dziecko uczy się rozróżniać swoje doświadczenia i emocje. Bez wsparcia dorosłego dziecko nie ma możliwości budować swoje ‘Ja’.
Potrzeba, aby widzieć się w oczach rodzica trwa całe dzieciństwo. To relacja daje skrzydła. Gdy dziecko czuje się zrozumiane i kochane, może rozwijać się, uczyć, eksplorować i poznawać. Może latać.
To jednak nie jest łatwe. Rozumieć i kochać. Te słowa ładnie wyglądają, dobrze się kojarzą, ale w codziennych, rodzicielskich zmaganiach bardzo trudno za nimi podążać. Łatwo rozumieć i kochać, gdy za oknem piękna pogoda, jesteśmy wypoczęci, a nasze dziecko z nami współpracuje. Trudniej, gdy musimy zmagać się z wybuchami dziecięcej złości, niezadowoleniem, frustracją. Gdy potrzeba, żebyśmy byli blisko lęków, strachów, niepokojów.
Stając oko w oko z dziecięcymi ‘trudnymi’ emocjami sięgamy po wszystkie znane nam środki, aby jak najszybciej się ich pozbyć. Przekupujemy ( no nie płacz, kupimy ci nową zabawkę), pocieszamy ( nie martw się, wszystko będzie dobrze), odwracamy uwagę ( nie ma co płakać, zobacz co tutaj mam), bagatelizujemy ( to tylko małe ukłucie w palec, nie ma co tak przeżywać). Postawieni pod ścianą, uciekamy się również do gróźb ( jak zaraz się nie uspokoisz, to nigdy już nie pójdziesz ze mną na zakupy) i ośmieszania ( duże dzieci tak nie płaczą!).
Wiemy po sobie, że te komunikaty nie pomagają. Kiedy nam ktoś mówi, że ‘mamy wziąć się w garść’, ‘że nie ma się czego bać’, ‘że nasz problem, to przecież taka błahostka,’ ‘czym ty się w ogóle przejmujesz’, ‘przecież każdy na twoim miejscu już dawno by sobie z tym poradził’- czujemy się jeszcze gorzej. Niezrozumiani. Samotni. Gorsi.
W naszej kulturze bardzo silnie pokutuje przekonanie, że odczuwanie złości, lęku, niepewności, smutku, frustracji jest czymś negatywnym. Czymś, co źle o nas świadczy. Znakiem, że sobie nie radzimy. Nie mamy w sobie zgody na przeżywanie tych emocji i nie dajemy przyzwolenia dzieciom, aby mogły je czuć. Mam wrażenie, że to taki rodzaj wirusa, który przekazujemy sobie z pokolenie na pokolenie. Wirusa, który powoduje, że bardzo trudno rozwinąć skrzydła.
4 Comments
Trudno się nie zgodzić z tym porównaniem do wirusa…
Powiedziałabym, że to dość jadowity wirus, który na dodatek potrafi zniechęcić do latania nawet kilka pokoleń… Mnie matka połamała skrzydła… zrosły się… trochę krzywo… poleciałam. Upadłam… nie mam siły wstać.
wirus = grzech
Ale należy zakończyć artykuł wymieniając również sposoby przekazywania dziecku informacji o tym co czuje…może niekoniecznie w trakcie kryzysu ale POTEM. Byłeś zmęczony i zdenerwowany pamiętasz? Ale potem się przytuliłeś i uspokoiłeś prawda? zjedliśmy kolacje, pobawiłeś się i poszliśmy spać…naprzykład 🙂 Czyli TAK, był kryzys ale uporaliśmy sie z tym.
wirus = grzech nie udzielania dziecku swojej siły, wsparcia i doświadczenia, informacji o emocjach
Ale należy zakończyć artykuł wymieniając również sposoby przekazywania dziecku informacji o tym co czuje…może niekoniecznie w trakcie kryzysu ale POTEM. Byłeś zmęczony i zdenerwowany pamiętasz? Ale potem się przytuliłeś i uspokoiłeś prawda? zjedliśmy kolacje, pobawiłeś się i poszliśmy spać…naprzykład 🙂 Czyli TAK, był kryzys ale uporaliśmy sie z tym.
Write a Comment
pozwól mi płakać ze smutku i krzyczeć ze zranienia
Dziecięce emocje mają w sobie pewnego rodzaju czystość. Jak mały człowiek się smuci- to się smuci. Jak się złości- …
Emocje: ciekawostki, które pomogą ci je lepiej zrozumieć
Emocje to fascynująca sprawa! Dlatego dzisiaj chciałabym podzielić się z wami kilkoma ciekawostkami dotyczącymi świata …
Dziecięce emocje: pięć pułapek, w które najczęściej wpadamy
W tym artykule chciałabym podzielić się z wami najczęstszymi pułapkami, w które możemy wpaść, kiedy przychodzi mierzyć …
Joanna Steinke-Kalembka
Mam na imię Joanna. Jestem psychologiem i psychoterapeutką. Prowadzę prywatny gabinet psychologiczny, w którym pomagam dzieciom, młodzieży i ich rodzicom poradzić sobie z trudnościami, których doświadczają. Po godzinach prowadzę bloga psychologicznego www.edukowisko.pl. Prywatnie jestem mamą trójki dzieci, miłośniczką dobrej kawy, wielkich bibliotek i właścicielką łąki kwietnej na balkonie.
Facebook